Kategoria

Ukryte


Kolejny
03 listopada 2023, 13:25

Kolejny

Bruhne
17 września 2023, 09:25

Brudni, obrzydliwi okropnie.

Wciąż tylko to. 

Ulice w śmieciach, śmierdzą wilgocią, zgnilizną. 

Oczy bolą, łzawia, serce pęka.

Ciało drętwe, ruszyć nie może, wryte w bruk.

Otępiały umysł, odurzony.

Brud,, smród, bieda, spleśniała tkanka na żywym ciele, grzybem i zgnilizną, śmierdzi, osrane, oszczane, zdechłe, matwe, zakrwawione, zastrupione, zakażone, chore.

Tyfus, cholera, rak, syfilis, trąd, robactwo.

Pogryzione palce, pokaleczone dłonie, pokraczne ręce, połamane nogi, zwichnięte kostki, powyginane głowy, posiniaczone uda, zarośnięte uszy, zrośnięte oczodoły, ogolone czaszki, odcięte kończyny, wybebeszkone flaki, rozcięte gardła, usta popękane, twarz zaropiała, brudne wszytko, wszędzie syf.

Śmierć. Gdzieś umrze. 

W rynsztoku, na środku ulicy, pod gruzami, we własnych fekaliach. W piwnicy ze szczurami, w zwykłej dziurze w ziemi, bez trumny, w krzakach, w kanale, na ławce w parku, na końcu autobusu, na klatce schodowej, pod drzwiami, w celi, pokoju, na podłodze, w łóżku.

Pod kołdrą w kwiatki. 

W domu?

Nic nie znaczy tych ptaków śpiew, światło dawno nie razi, własny fetor, nic. 

Glizdy czekają. Chcą wpełznąć w ten bufet, delektować się zepsuciem, tylko one mówiły do Ciebie, przyjdź, daj się poczuć daj się zjeść, rozłożyć na kompost, ziemię spulchnic, będzie cudownie, uwierzysz? 

Chociaż ktoś radością będzie obdarzony, do tego tylko się przydać. 

Błogie końce odnóży owadów, drepczą po jałowej skórze, impreza trwa, proszę dołącz. Padliną najedzony ostatnie kości na mąkę dla zwierząt, szkoda nawet na to. Niech leży i niech tam zostanie.

Bez grobu, bez krzyża, bez znaku żadnego, bez nikogo.

Nic w tym brudzie nie urośnie na tym, brudzie nikt nie stanie, na tym wspomnieniu lichym. Na tej słabości, błędzie, strach pomyśleć, zmarnowane.

O dniu w którym umarł Jan Paweł II
07 czerwca 2023, 15:54

Że wróciłem koło 21:00 do domu nie pamiętam skąd mama i tata byli już pijani ale kontynuowali picie w pokoju. Musiałem siedzieć tam z nimi przez kolejne co najmniej 37 minut oglądając relacje na żywo odnośnie papieża, którego stan zdrowia stał pod znakiem zapytania.

 

Wydaje mi się że dostawałem kazanie że się szlajam i że późno wracam, spóźniam się czy coś takiego że się nie uczę albo bla bla coś tam coś tam.

 

Pamiętam że siedziałem obok nich przy stole i gdy powiedzieli w telewizji że Jan Paweł II mama zaczęła płakać i powiedziała do mnie coś w stylu że widzisz to twoja wina albo że nie wiem w sumie co nawet w tym momencie powiedziałem tak czy siak słuchała i pamiętam że czułem się oskarżony i że co teraz będzie że mną bo już Jan Paweł II za mnie się NIE pomod

li.

 

Wujek Jurek czyli wujek Władek
07 czerwca 2023, 15:50

Wujek Jurek był niesamowitym człowiekiem. Bardzo mi go brakuje. Kropka.

 

Miał dużą głowę jak dziadek i duże ręce tak samo jak dziadek.

 

Jak byłem mały to pamiętam że był w stanie złapać mnie albo Marzeny albo Patryka za głowę jedną ręką i podnieść do góry. Oczywiście bardzo krzyczałem to robił, ale kompletnie to nie bolało. Patryk robił salto albo parówkę nie wiem jak to się nazywa gdy wujek dawał mu wyprostowaną poziomo rękę.

 

Wujek Jurek zmarł gdy byłem nie pamiętam ile lat, ale zmarł ogólnie dlatego że przestał pić a jego wątroba o tym nie wiedziała więc w skrócie miało marskość wątroby. Może dałoby się to uratować wszystko ale były to czasy gdy modzie był pawulon i też tego dnia gdy zmarł byliśmy u niego w Pruszczu bo ciocia Basia zadzwoniła że wujek źle się czuje że chyba musi jechać do szpitala więc najpierw zadzwoniła do mamy a my w tym czasie jechaliśmy tam do nich kropka gdy dojechaliśmy ciocia Basia zdążyła go ogolić ale już czuł się tak źle że nie mogliśmy go zawieźć do szpitala więc trzeba było wzywać pogotowie które przyjechało w miarę szybko załadowało go na nosze a gdy wjechali z nim do karetki w tym też momencie podając mu coś tam nagle wujek dostał drgawek więc stwierdzili że nie mogę jechać do szpitala do Pruszcza tylko trzeba jechać gdzieś tam kawał drogi dalej na pogotowie na intensywną terapię no i też tak zrobili ale gdy już tam dojechali wujek nie żył. A my wracając z Pruszcza pamiętam było bardzo późno i widziałem liścia i wtedy stwierdziłem że lis to zły znak

.

 

 

 

 

 

Kuchnia
07 czerwca 2023, 15:48

A więc tak, gdy byłem mały, bardzo mały jeszcze inaczej. Gdy miałem 5 lat umarł dziadek, mamy ojciec który mieszkał z nami. Babcia która też mieszkała z nami umarła w 88 czyli rok przed moimi godzinami. Dziadek zmarł w 94 roku kropka nie za dużo pamiętam odnośnie dziadka oprócz tego że palił papierosy bez filtra, którymi chciał mnie częstować gdy zapytałem czy mogę, na co mama mówiła do dziadka że oczywiście że nie mogę przecież jestem dzieckiem...

 

Dziadek raczej by mi nie dał tylko papierosy ale pamiętam że wyciągał do mnie paczkę z papierosami.

 

Czemu to mówię dlatego że tam gdzie jest teraz kuchnia kiedyś był pokój u dziadka i babci. Z życia dziadka pamiętam jeszcze że przychodzili do nas ciocia Zosia czyli z siostrą mamy z wujkiem cześkiem grać w karty z brydża albo w jakieś inne rzeczy wtedy też był wujek Józek przychodził do nas, i jeszcze wujek Władek, czyli wujek Jurek czyli bracia mamy. Wszyscy wtedy siedzieli w kuchni bardzo długo czyli w kuchni no w sumie to w pokoju dziadka chyba bardziej pilnie wódkę z cienkich kieliszków gdy robiło się późno to pili kawę na przemian z wódką kropka kurwa xD

 

Chyba jako że był u dziadek to się tak nie kłócili.

 

Jeszcze przechodziła pani Jadzia z panem z buntem, pan Zygmunt był kolegą taty z którym od lat nie wiem 70 chyba jeździł w transporcie. Więc to było łatka ciocia, ciocia pani Jadzia i pan Zygmunt który zmarł w 95 roku

 

Wujek Jurek miał żonę ciocię mariolę której chyba nie pamiętam nigdy na oczy i widziałem a jak widziałem to byłem zbyt mało żeby to pamiętać kropka wyjechała ona do Kanady i miała ściągnąć wujka też tam który stwierdził że jednak nie chce tam jechać dlatego został w Polsce nie pamiętam teraz od kiedy ale trochę po 95 bodajże poznał czytam zaczął przychodzić z ciocią Basią mieszkającą w Pruszczu gdańskim, z dwójki dzieci Patrykiem który był w moim wieku i Łukaszem który był ze dwa albo trzy lata starszy ode mnie

 

Więc wracając do kuchni, często dobra zabawa zaczynała się na ogrodzie przy grillu albo przy ognisku przy muzyce, pamiętam jak pani Jadzia która była naprawdę panią Jadzią w sensie grubą typiarą babą z kręconymi włosami na trwałą tańczyła na podwórku do jakichś disco polo albo abby albo innej muzyki do której dało się tańczyć bo do której dało się pić była z jakiegoś Podlasia nie pamiętam jak się nazywa ta wieś tak czy siak czasami też śpiewała i jakby jodłowała kiedy to robiła przychodziła już po śmierci na Zygmunta którego też nie pamiętam za bardzo – pamiętam natomiast gdy 23 grudnia 95 roku do naszej bramki zadzwonił jakiś facet do taty żeby go poinformować o tym że pan Zygmunt umarł.

 

No więc miał dwójkę dzieci nie w sumie chyba trójkę najmłodsza Karolina która była 5 lat starsza ode mnie, Aneta która była w wieku Marzeny powiedzmy, i jeszcze była jedna której imienia teraz nie pamiętam ale ona była chyba z 15 lat albo więcej albo wieku Iwony może i mieszkała w Niemczech kropka tak czy siak pani Jadzia najczęściej przychodziła z Karoliną z którą zwykle świetnie się bawiłem i na przykład po grillu albo po ugrillowaniu mięsa grillowaliśmy razem jabłka..

 

Robiło się już zimno i ciemno impreza przynosiła się do kuchni gdzie była parzona kawa i lała dalej się wódka.

 

Dużo się tam działo za zamkniętymi niedźwiedź oszczelnymi drzwiami kropka gdy był środek nocy zwykle dochodziło do kłótni, wydaje mi się że najczęściej już wtedy nikogo nie było tylko mama i tata zostawali przy resztkach zastawionego stołu resztka kawy i alkoholu. Wtedy jak nikogo nie było i nie było z kim się kłócić to kłócili się między sobą. Nie pamiętam o co się kłócili ale pamiętam że bywało tak że mama wypominała tacie jakieś rzeczy z przeszłości a tata się wkurzał i mówił że tak nie było a po coś tam, trwało to na tyle długo że mama zaczynała rzucać rzeczami w tatę albo mówiła do niego ty chamie albo coś tam innego, tak czy siak pamiętam dźwięk tłuczonego tłuczonych naczyń i nie tukących się doniczek od kwiatów plastikowych kropka pamiętam jedną taką sytuację gdzie razem z marzeną i z Iwoną, raczej był to ich pomysł, nie nagrywały to co mama i tata do siebie mówią na magnetofon na kasetę bo było zazwyczaj tak że jak następnego dnia one mówiły im że strasznie na siebie gadali i jakieś inne dziwne rzeczy się działy to oni twierdzili że tego nie pamiętają że to nie miało miejsca. Więc pewnego razu Marzena stwierdziły że nagrają to im to puszczą następnego dnia kropka co też zrobiły nie pamiętam do końca jaka była reakcja mamy i taty, nie wiem czy byłem przy tym ale wydaje mi się że wtedy albo od wtedy trochę się zmieniło na lepsze bo faktycznie byli już na takim rauszu że mogli nie pamiętać tego po prostu co do siebie wygadywali więc mogła zaistnieć poprawa

 

 

W tej samej kuchni miało miejsce również oczywiście bardzo dużo dobrych wspomnień, głównie związanych z urodzinami kropka na suficie było pełno śladów od korków szampana, które tata celowo otwierał tak żeby strzeliły sufit zostawiając ślady czy to z rodzin możemy możliwe że też Iwony a na pewno moich i Sylwestra w Sylwestra jako nowego roku a nie Sylwestra jako osoby he he.