Kuchnia


07 czerwca 2023, 15:48

A więc tak, gdy byłem mały, bardzo mały jeszcze inaczej. Gdy miałem 5 lat umarł dziadek, mamy ojciec który mieszkał z nami. Babcia która też mieszkała z nami umarła w 88 czyli rok przed moimi godzinami. Dziadek zmarł w 94 roku kropka nie za dużo pamiętam odnośnie dziadka oprócz tego że palił papierosy bez filtra, którymi chciał mnie częstować gdy zapytałem czy mogę, na co mama mówiła do dziadka że oczywiście że nie mogę przecież jestem dzieckiem...

 

Dziadek raczej by mi nie dał tylko papierosy ale pamiętam że wyciągał do mnie paczkę z papierosami.

 

Czemu to mówię dlatego że tam gdzie jest teraz kuchnia kiedyś był pokój u dziadka i babci. Z życia dziadka pamiętam jeszcze że przychodzili do nas ciocia Zosia czyli z siostrą mamy z wujkiem cześkiem grać w karty z brydża albo w jakieś inne rzeczy wtedy też był wujek Józek przychodził do nas, i jeszcze wujek Władek, czyli wujek Jurek czyli bracia mamy. Wszyscy wtedy siedzieli w kuchni bardzo długo czyli w kuchni no w sumie to w pokoju dziadka chyba bardziej pilnie wódkę z cienkich kieliszków gdy robiło się późno to pili kawę na przemian z wódką kropka kurwa xD

 

Chyba jako że był u dziadek to się tak nie kłócili.

 

Jeszcze przechodziła pani Jadzia z panem z buntem, pan Zygmunt był kolegą taty z którym od lat nie wiem 70 chyba jeździł w transporcie. Więc to było łatka ciocia, ciocia pani Jadzia i pan Zygmunt który zmarł w 95 roku

 

Wujek Jurek miał żonę ciocię mariolę której chyba nie pamiętam nigdy na oczy i widziałem a jak widziałem to byłem zbyt mało żeby to pamiętać kropka wyjechała ona do Kanady i miała ściągnąć wujka też tam który stwierdził że jednak nie chce tam jechać dlatego został w Polsce nie pamiętam teraz od kiedy ale trochę po 95 bodajże poznał czytam zaczął przychodzić z ciocią Basią mieszkającą w Pruszczu gdańskim, z dwójki dzieci Patrykiem który był w moim wieku i Łukaszem który był ze dwa albo trzy lata starszy ode mnie

 

Więc wracając do kuchni, często dobra zabawa zaczynała się na ogrodzie przy grillu albo przy ognisku przy muzyce, pamiętam jak pani Jadzia która była naprawdę panią Jadzią w sensie grubą typiarą babą z kręconymi włosami na trwałą tańczyła na podwórku do jakichś disco polo albo abby albo innej muzyki do której dało się tańczyć bo do której dało się pić była z jakiegoś Podlasia nie pamiętam jak się nazywa ta wieś tak czy siak czasami też śpiewała i jakby jodłowała kiedy to robiła przychodziła już po śmierci na Zygmunta którego też nie pamiętam za bardzo – pamiętam natomiast gdy 23 grudnia 95 roku do naszej bramki zadzwonił jakiś facet do taty żeby go poinformować o tym że pan Zygmunt umarł.

 

No więc miał dwójkę dzieci nie w sumie chyba trójkę najmłodsza Karolina która była 5 lat starsza ode mnie, Aneta która była w wieku Marzeny powiedzmy, i jeszcze była jedna której imienia teraz nie pamiętam ale ona była chyba z 15 lat albo więcej albo wieku Iwony może i mieszkała w Niemczech kropka tak czy siak pani Jadzia najczęściej przychodziła z Karoliną z którą zwykle świetnie się bawiłem i na przykład po grillu albo po ugrillowaniu mięsa grillowaliśmy razem jabłka..

 

Robiło się już zimno i ciemno impreza przynosiła się do kuchni gdzie była parzona kawa i lała dalej się wódka.

 

Dużo się tam działo za zamkniętymi niedźwiedź oszczelnymi drzwiami kropka gdy był środek nocy zwykle dochodziło do kłótni, wydaje mi się że najczęściej już wtedy nikogo nie było tylko mama i tata zostawali przy resztkach zastawionego stołu resztka kawy i alkoholu. Wtedy jak nikogo nie było i nie było z kim się kłócić to kłócili się między sobą. Nie pamiętam o co się kłócili ale pamiętam że bywało tak że mama wypominała tacie jakieś rzeczy z przeszłości a tata się wkurzał i mówił że tak nie było a po coś tam, trwało to na tyle długo że mama zaczynała rzucać rzeczami w tatę albo mówiła do niego ty chamie albo coś tam innego, tak czy siak pamiętam dźwięk tłuczonego tłuczonych naczyń i nie tukących się doniczek od kwiatów plastikowych kropka pamiętam jedną taką sytuację gdzie razem z marzeną i z Iwoną, raczej był to ich pomysł, nie nagrywały to co mama i tata do siebie mówią na magnetofon na kasetę bo było zazwyczaj tak że jak następnego dnia one mówiły im że strasznie na siebie gadali i jakieś inne dziwne rzeczy się działy to oni twierdzili że tego nie pamiętają że to nie miało miejsca. Więc pewnego razu Marzena stwierdziły że nagrają to im to puszczą następnego dnia kropka co też zrobiły nie pamiętam do końca jaka była reakcja mamy i taty, nie wiem czy byłem przy tym ale wydaje mi się że wtedy albo od wtedy trochę się zmieniło na lepsze bo faktycznie byli już na takim rauszu że mogli nie pamiętać tego po prostu co do siebie wygadywali więc mogła zaistnieć poprawa

 

 

W tej samej kuchni miało miejsce również oczywiście bardzo dużo dobrych wspomnień, głównie związanych z urodzinami kropka na suficie było pełno śladów od korków szampana, które tata celowo otwierał tak żeby strzeliły sufit zostawiając ślady czy to z rodzin możemy możliwe że też Iwony a na pewno moich i Sylwestra w Sylwestra jako nowego roku a nie Sylwestra jako osoby he he.

Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz