Archiwum 04 grudnia 2025


Returnless


04 grudnia 2025, 22:48


Powiedz, że wszystko będzie w porządku,
że to minie, że będzie inaczej.
Powiedz, że to się skończy,
że przestanie gnieść od środka,
rozrywać wnętrzności,
zapadać się i rozrastać.
Powiedz żebym przestał,
każ przestać.
Nie ma już kolorów,
wspomnienia tak odległe,
tylko konturami zarysowane.
Te bliższe rozdarcie powodując,
krzyczą, bledną.
Spójności szukają w momentach,
chwytać się jaźni próbują.
Gdzie się wszystko mieści,
gdzie uderzyć trzeba?
Na nieskończonej pętli jakby zwisać chciało,
z byle konaru suchego marzeń drzewa,
z urwiska wysokiego na sto fiordów,
gdzie kropla wraz z mrokiem spada.
Czemu się buntuje,
czemu tchu złapać nie daje?
Czy błazen jest głupcem,
czy głupiec błaznem?
W słowie chowam ciała martwych obrazów.
Kimże być trzeba,
kimże stać się można?
Kto w glebie grzebie?
Rolnik, grabarz?
Jeden plony zbiera, drugi plony kopie.
Marsz bez postoju,
do przodu do przodu do przodu.
Cmentarzyska nadziei i pragnień,
zatrzymać nie może,
gdy spojrzy - krwi upuścić raczyć musi.
Bez drogowskazu bo i drogi nie ma.
Wzrok w gnijące przekonań stopy wlepiony,
kręgi już dawno swe role pełnić przestały.
Jakie stawy wpychać głęboko musi,
wszystko to samo, wszystko pleśnią oblane,
wszystko brudne, urojeniami skażone.
Nie ma niczego tak samo jak jest wszystko.
Czas pokaże co może,
czy wzrok zachowam do czasu tego?
Ale nie strace go od razu,
najpierw widzieć uśmiechy na twarzach przestane,
jakiś kolor istnieć przestanie;
nawet niezauważę.
Nie ma już dnia i nocy,
tygodni ani miesięcy.
Uciekać już zaczną słowa z obrazu.
Cyfry w litery zamienić się mogą.
Czy to już czas nadszedł?
Czy już mi pokaże?
Nauczy?
Czas poczeka.
Aż w gałce ostatnia łza wyschnie,
aż tęczówka kolor straci,
aż źrenica reagować przestanie,
aż iskra zgaśnie.
Teraz?