Archiwum czerwiec 2023


O dniu w którym umarł Jan Paweł II
07 czerwca 2023, 15:54

Że wróciłem koło 21:00 do domu nie pamiętam skąd mama i tata byli już pijani ale kontynuowali picie w pokoju. Musiałem siedzieć tam z nimi przez kolejne co najmniej 37 minut oglądając relacje na żywo odnośnie papieża, którego stan zdrowia stał pod znakiem zapytania.

 

Wydaje mi się że dostawałem kazanie że się szlajam i że późno wracam, spóźniam się czy coś takiego że się nie uczę albo bla bla coś tam coś tam.

 

Pamiętam że siedziałem obok nich przy stole i gdy powiedzieli w telewizji że Jan Paweł II mama zaczęła płakać i powiedziała do mnie coś w stylu że widzisz to twoja wina albo że nie wiem w sumie co nawet w tym momencie powiedziałem tak czy siak słuchała i pamiętam że czułem się oskarżony i że co teraz będzie że mną bo już Jan Paweł II za mnie się NIE pomod

li.

 

Wujek Jurek czyli wujek Władek
07 czerwca 2023, 15:50

Wujek Jurek był niesamowitym człowiekiem. Bardzo mi go brakuje. Kropka.

 

Miał dużą głowę jak dziadek i duże ręce tak samo jak dziadek.

 

Jak byłem mały to pamiętam że był w stanie złapać mnie albo Marzeny albo Patryka za głowę jedną ręką i podnieść do góry. Oczywiście bardzo krzyczałem to robił, ale kompletnie to nie bolało. Patryk robił salto albo parówkę nie wiem jak to się nazywa gdy wujek dawał mu wyprostowaną poziomo rękę.

 

Wujek Jurek zmarł gdy byłem nie pamiętam ile lat, ale zmarł ogólnie dlatego że przestał pić a jego wątroba o tym nie wiedziała więc w skrócie miało marskość wątroby. Może dałoby się to uratować wszystko ale były to czasy gdy modzie był pawulon i też tego dnia gdy zmarł byliśmy u niego w Pruszczu bo ciocia Basia zadzwoniła że wujek źle się czuje że chyba musi jechać do szpitala więc najpierw zadzwoniła do mamy a my w tym czasie jechaliśmy tam do nich kropka gdy dojechaliśmy ciocia Basia zdążyła go ogolić ale już czuł się tak źle że nie mogliśmy go zawieźć do szpitala więc trzeba było wzywać pogotowie które przyjechało w miarę szybko załadowało go na nosze a gdy wjechali z nim do karetki w tym też momencie podając mu coś tam nagle wujek dostał drgawek więc stwierdzili że nie mogę jechać do szpitala do Pruszcza tylko trzeba jechać gdzieś tam kawał drogi dalej na pogotowie na intensywną terapię no i też tak zrobili ale gdy już tam dojechali wujek nie żył. A my wracając z Pruszcza pamiętam było bardzo późno i widziałem liścia i wtedy stwierdziłem że lis to zły znak

.

 

 

 

 

 

Kuchnia
07 czerwca 2023, 15:48

A więc tak, gdy byłem mały, bardzo mały jeszcze inaczej. Gdy miałem 5 lat umarł dziadek, mamy ojciec który mieszkał z nami. Babcia która też mieszkała z nami umarła w 88 czyli rok przed moimi godzinami. Dziadek zmarł w 94 roku kropka nie za dużo pamiętam odnośnie dziadka oprócz tego że palił papierosy bez filtra, którymi chciał mnie częstować gdy zapytałem czy mogę, na co mama mówiła do dziadka że oczywiście że nie mogę przecież jestem dzieckiem...

 

Dziadek raczej by mi nie dał tylko papierosy ale pamiętam że wyciągał do mnie paczkę z papierosami.

 

Czemu to mówię dlatego że tam gdzie jest teraz kuchnia kiedyś był pokój u dziadka i babci. Z życia dziadka pamiętam jeszcze że przychodzili do nas ciocia Zosia czyli z siostrą mamy z wujkiem cześkiem grać w karty z brydża albo w jakieś inne rzeczy wtedy też był wujek Józek przychodził do nas, i jeszcze wujek Władek, czyli wujek Jurek czyli bracia mamy. Wszyscy wtedy siedzieli w kuchni bardzo długo czyli w kuchni no w sumie to w pokoju dziadka chyba bardziej pilnie wódkę z cienkich kieliszków gdy robiło się późno to pili kawę na przemian z wódką kropka kurwa xD

 

Chyba jako że był u dziadek to się tak nie kłócili.

 

Jeszcze przechodziła pani Jadzia z panem z buntem, pan Zygmunt był kolegą taty z którym od lat nie wiem 70 chyba jeździł w transporcie. Więc to było łatka ciocia, ciocia pani Jadzia i pan Zygmunt który zmarł w 95 roku

 

Wujek Jurek miał żonę ciocię mariolę której chyba nie pamiętam nigdy na oczy i widziałem a jak widziałem to byłem zbyt mało żeby to pamiętać kropka wyjechała ona do Kanady i miała ściągnąć wujka też tam który stwierdził że jednak nie chce tam jechać dlatego został w Polsce nie pamiętam teraz od kiedy ale trochę po 95 bodajże poznał czytam zaczął przychodzić z ciocią Basią mieszkającą w Pruszczu gdańskim, z dwójki dzieci Patrykiem który był w moim wieku i Łukaszem który był ze dwa albo trzy lata starszy ode mnie

 

Więc wracając do kuchni, często dobra zabawa zaczynała się na ogrodzie przy grillu albo przy ognisku przy muzyce, pamiętam jak pani Jadzia która była naprawdę panią Jadzią w sensie grubą typiarą babą z kręconymi włosami na trwałą tańczyła na podwórku do jakichś disco polo albo abby albo innej muzyki do której dało się tańczyć bo do której dało się pić była z jakiegoś Podlasia nie pamiętam jak się nazywa ta wieś tak czy siak czasami też śpiewała i jakby jodłowała kiedy to robiła przychodziła już po śmierci na Zygmunta którego też nie pamiętam za bardzo – pamiętam natomiast gdy 23 grudnia 95 roku do naszej bramki zadzwonił jakiś facet do taty żeby go poinformować o tym że pan Zygmunt umarł.

 

No więc miał dwójkę dzieci nie w sumie chyba trójkę najmłodsza Karolina która była 5 lat starsza ode mnie, Aneta która była w wieku Marzeny powiedzmy, i jeszcze była jedna której imienia teraz nie pamiętam ale ona była chyba z 15 lat albo więcej albo wieku Iwony może i mieszkała w Niemczech kropka tak czy siak pani Jadzia najczęściej przychodziła z Karoliną z którą zwykle świetnie się bawiłem i na przykład po grillu albo po ugrillowaniu mięsa grillowaliśmy razem jabłka..

 

Robiło się już zimno i ciemno impreza przynosiła się do kuchni gdzie była parzona kawa i lała dalej się wódka.

 

Dużo się tam działo za zamkniętymi niedźwiedź oszczelnymi drzwiami kropka gdy był środek nocy zwykle dochodziło do kłótni, wydaje mi się że najczęściej już wtedy nikogo nie było tylko mama i tata zostawali przy resztkach zastawionego stołu resztka kawy i alkoholu. Wtedy jak nikogo nie było i nie było z kim się kłócić to kłócili się między sobą. Nie pamiętam o co się kłócili ale pamiętam że bywało tak że mama wypominała tacie jakieś rzeczy z przeszłości a tata się wkurzał i mówił że tak nie było a po coś tam, trwało to na tyle długo że mama zaczynała rzucać rzeczami w tatę albo mówiła do niego ty chamie albo coś tam innego, tak czy siak pamiętam dźwięk tłuczonego tłuczonych naczyń i nie tukących się doniczek od kwiatów plastikowych kropka pamiętam jedną taką sytuację gdzie razem z marzeną i z Iwoną, raczej był to ich pomysł, nie nagrywały to co mama i tata do siebie mówią na magnetofon na kasetę bo było zazwyczaj tak że jak następnego dnia one mówiły im że strasznie na siebie gadali i jakieś inne dziwne rzeczy się działy to oni twierdzili że tego nie pamiętają że to nie miało miejsca. Więc pewnego razu Marzena stwierdziły że nagrają to im to puszczą następnego dnia kropka co też zrobiły nie pamiętam do końca jaka była reakcja mamy i taty, nie wiem czy byłem przy tym ale wydaje mi się że wtedy albo od wtedy trochę się zmieniło na lepsze bo faktycznie byli już na takim rauszu że mogli nie pamiętać tego po prostu co do siebie wygadywali więc mogła zaistnieć poprawa

 

 

W tej samej kuchni miało miejsce również oczywiście bardzo dużo dobrych wspomnień, głównie związanych z urodzinami kropka na suficie było pełno śladów od korków szampana, które tata celowo otwierał tak żeby strzeliły sufit zostawiając ślady czy to z rodzin możemy możliwe że też Iwony a na pewno moich i Sylwestra w Sylwestra jako nowego roku a nie Sylwestra jako osoby he he.

O tym jak wujek Józek prawie tacie palca
07 czerwca 2023, 15:33

Próba mikrofonu raz dwa trzy raz dwa trzy.
A więc nie wiem jak zacząć w sumie. Pisząc zacząłem od zdania mamę i tato to zgodna para potrafią wspólnie bardzo skutecznie podejść ofiarę i zaprowadzić ją w ślepy zaułek kropka chodziło mi o to że zamiast kłócić się między sobą czasami siadali na kimś i wspólnie mówili takie rzeczy żeby doprowadzić te osoby nie doprowadzić a wyprowadzić z równowagi taką osobę. Nie wiem na ile miało to miejsce w pełni świadomie a na ile nie bo najczęściej działo się to podczas opijania picia czy jakkolwiek by tego nie nazwać. Taką właśnie historią też jest historia o tym jak wujek Józek czyli mam brat odgryzł prawie prawie odgryzł tacie palca.


Zapisuje to przez mikrofon w sensie dyktuje a telefon pisze więc nie wiem na ile to dobrze wyjdzie ale jest to znaczy lepsza forma niż jak gdybym miał sam to zapisywać bo wtedy zajmuje to milion czasu.


A więc byłem wtedy mały nie wiem ile mogę mieć lat użyj dziewięciu na pewno nie było wtedy w domu Marzeny ani Iwony nie pamiętam gdzie były. Na pewno było tak że wujek z mamą i tatą pili w kuchni albo raczej mama i tata pili a wujek chyba akurat w tym momencie swojego życia przestał pić na jakiś tam czas. To wszystko w tym momencie jest bardzo poszarpane i może nie ma sensu ale jeżeli starczy mi sił i opiszę więcej podobnych sytuacji to może i ta wtedy nabierze sensu.

Tak więc było tak że wujek akurat chyba nie pił faktycznie a mama i tata pili. Przy w zasadzie każdej libacji która się odbywała między nimi czy wujek pił czy nie zawsze w pewnym momencie dochodziło do właśnie osaczania wujka. Takimosaczaniem w przypadku wujka było wypominanie mu wypominanie mu małżeństwa z Urszulą z którą ma trójkę bodajże dzieci Marka i Darka którzy mieszkają w Niemczech i Grażynę która mieszka w Gdańsku (nieistotne). Nawet nie małżeństwa tylko rozwodu kropka bo sytuacja była taka absurdalna że mieli jedno mieszkanie na Oruni w którym oboje mieszkali ale mieli osobne wejścia i wujek miał tam pokój i kuchnię i ciocia ula której w sumie kompletnie nie pamiętam niech pan nawet nie wiem czy ją widziałem raz w życiu może bo to wszystko ma miejsce jak mam coś koło 10 lat a już wcześniej wujek w zasadzie nie przychodził nigdy z ulą chyba mamę i tata z nią z wujkiem nie umie się dogadać.

Nieistotne szczegóły w sumie, chodzi o to że i mama i tata mówili do wujka który był trzeźwy akurat w tej sytuacji jaki to błąd jaki to on był głupi jaki BlaBla coś tam coś tam nieważne a wujek tylko powtarzał macie rację macie rację macie rację ja się z tym nie kłócę macie rację. Działo się to wszystko w sumie bodajże przy zamkniętych drzwiach do kuchni które nie za bardzo i tak dawały cokolwiek jeżeli chodzi o dźwięk i o to jak bardzo wszystko było słychać. Jeszcze na pewno nie raz o tym będę mówił. No więc po godzinnej dwugodzinnej po takich kiwance ze strony wujka i piciu ze strony mamy i taty dochodziło już do momentu w którym nie szło wyprowadzić wujka z równowagi więc wypominanie przeradzało się coraz bardziej w obrażanie rzucanie się na wujka. Ewidentnie dla mamy i taty nie było to wystarczające potwierdzenie że mają rację, dlatego też zaczynało dochodzić do coraz większych krzyków wtedy też wyszedłem ze swojego pokoju i podszedłem pod drzwi kuchni. Usłyszałem wtedy już nie pamiętam co kto powiedział ale usłyszałem jak spadają rzeczy ze stołu i jak wujek i tata oboje naraz mówią do siebie ty skurwysynu i tym podobne wtedy wydaje mi się że otworzyłem drzwi do kuchni żeby zobaczyć jak tata z wujkiem się szarpią a mama stoi obok w miarę niewzruszona jakby miała wręcz kibicować tacie (prawie płacze mówiąc to ale bardzo dobra aplikacja skoro jest w stanie zrozumieć co mówię ze łzami w oczach zamknij (otóż teraz może w ten sposób też nauczę się mówić rzeczy płacząc w zaciśniętym gardłem) no więc mama nie jakoś bardzo smutna że to wszystko ma miejsce ani innej też nie kwapiąca się do rozdzielenia ich stała z boku patrzyła na to wszystko. A wujek i tata się szarpali trwało to dłuższą chwilę przy moich krzykach prośbach o przestanie kiedy też to mama wie do mnie żebym to zostawił żebym się nie mieszał. Jako że wujek był trzeźwy a tata pijany chyba bardziej ogarniał i nie chciał nic takiego zrobić ale tata bardzo go szarpał próbował go uderzyć jakoś tak się stało że nie mógł dać sobie rady i włożył mutualizm palec do buzi bo chyba po prostu trzeba go za głowę i wujek wtedy zacisnął na palcu swoją szczękę. Tata zaczął się drzeć straszliwie jakby go ktoś obdzierał za skórę puść mój palec puść puść ten palec puść mój palec a wujek tylko teraz mocniej go gryz. Mamy chyba w tym momencie stwierdziła że jest jednak trochę za grubo więc zaczęła krzyczeć na wujka popychać go szarpać nimi wtedy też wujek puścił palec taty z którego lała się krew wujek wtedy wziął kurtkę powiedział że mamy i teraz są popierdoleni i że nie chcę więcej ich widzieć i że to wszystko jest pojebane że ta wódka wszystko robi i że powinni nie pić i że to ich wina i sobie poszedł a tata dalej piszczał bo miał nadgryziony palec tak chyba bodajże serdeczny bardzo głęboko w sensie jakby przed tą kostką co jest na dłoni już tam dalej kropka ja już nie wiem co dalej było a propos tej sytuacji wiem że bardzo dużo krwi bardzo dużo stłuczonych rzeczy było w kuchni i tata cały czas jest kota bo go to bolało ta krew nie chciała przestać lecieć i próbował to zabandażować kropka będą może później bardzo bardzo długo chodził z zawiniętym palcem w bandaż i miał ślady po zębach na tym palcu i musiał odkażać go rivanolem to on tak tym takim żółtym płynem do odkażania ran i ciągle zmieniać bandaże które były też żółte i czerwone na zmianę.

Bardzo długo miałem te zdanie które tata wykrzykiwał puść ten palec puść go.


Jest to wspomnienie przez które stwierdziłem że faktycznie może powinienem to spisać. Nie wiem czemu tak bardzo chodzi mi to po głowie ostatnimi czasy i nie wiem czemu tak bardzo łatwo jest mi przywołać to wszystko co miał wtedy miejsce. Gdybym miał to pisać ręcznie nie dałbym rady dlatego od samego początku wiedziałem że będzie to dyktował.